...

No cóż tu dużo mówić. Piszę najczęściej opowiadania o Castle :d i tyle. Hahaha :P

piątek, 30 grudnia 2011

Snow [D]

Takie coś. Wiem nic się tu nie klei. I wg dziwne to jakieś.

Spadł śnieg. Spacerowaliście po parku. Wzięłaś trochę śniegu i zrobiłaś z niego kulkę po czym rzuciłaś w Rick’a. Odwrócił się do ciebie lekko zdezorientowany po czym rzekł.
- Jak ja cię złapię – i pobiegł za tobą.
- Nie dasz rady – powiedziałaś biegnąc przed siebie.
- Nie bądź tego taka pewna – w końcu cię złapał. Przewróciliście się w śniegu i przeturlaliście się parę razy. Spojrzał Ci głęboko w oczy i powiedział.
- Kocham cię Kate.
- Ja Ciebie też – odpowiedziałaś. Po czym namiętnie cię pocałował.

One look [D]


Wystarczyło jedno spojrzenie.
Które Cię zmieniło,
Uwiodło,
Naprawiło.
Jej spojrzenie!

czwartek, 29 grudnia 2011

Magic kiss [D]

Wasze usta się złączyły,
Oddechy przyśpieszyły,
Serca mocniej zabiły,
Po raz kolejny.

sobota, 17 grudnia 2011

Droga do miłości [D]


Gdy się spotkali nie wiedzieli, że połączy ich tak silne uczucie.
Ona - twarda detektyw.
On - wieczny chłopiec.
Lecz gdy się tylko lepiej poznali, wszystko się zmieniło- na lepsze.
Trafiła ich strzała Amora.
Zaczęli wierzyć w miłość.
Choć na początku błądzili.
Nie poddali się, szukali właściwej drogi… drogi do szczęścia - wspólnego szczęścia.
Każdego dnia byli bliżej celu, bliżej siebie.
Nie śpieszyli się, wiedząc, że to „coś” musi dojrzeć.
Choć niektórzy mogliby powiedzieć, że się boją.
To prawda boją się… lecz boją się razem… na razie jako wierni przyjaciele.
A to daje im wielką przewagę.

Walcz [D]


Przyszłość.
Często o niej myślisz.
Zastanawiasz się jak postąpić.
Co zrobić by nikogo nie zranić, lub byś sama nie została zraniona.
Właśnie „zraniona”.
To słowo automatycznie zatrzymuje twoje postanowienia i marzenia.
Przestajesz planować życie, bo boisz się bólu odrzucenia.
To słowo jest jak woda która gasi twój zapał.
Lecz on siedzi na widowni i kibicuje ci z całych sił byś pokonała strach.

piątek, 16 grudnia 2011

"Druga szansa" [5/?]

Część 5

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

Oderwali się od siebie, kiedy usłyszeli trzaśnięcie drzwiami. Kate i Rick zobaczyli przy nich Josh’a. Po jego wściekłej minie wywnioskować można było, że widok całującej się pary nie zrobił na nim dobrego wrażenia.
- Ach, czyli jednak jesteście razem – powiedział. – Okłamałaś mnie, zerwałaś ze mną i mówiłaś, że On nie ma z tym nic wspólnego.
- Josh, daj sobie spokój i wyjdź – odpowiedział mu Rick.
- Nie mów mi, co mam robić, pisarzyku.
- Josh, wyjdź i to natychmiast – krzyknęła Kate.
- Jeśli pójdziesz zemną – podszedł do niej i chwycił stanowczo za rękę.
- Puść, to boli.
- Puść ją – powiedział Castle, ale kiedy zobaczył, że to nie przynosi skutku, wstał, ale poczuł, że jego rana zaczyna krwawić, po czym upadł na podłogę.
- Rick – Kate wyrywała się Josh’owi i próbowała mu pomóc – Błagam zrób coś.
- To nie moja sprawa – odpowiedział, po czym wyszedł. Po chwili w sali zjawiła się pielęgniarka, i natychmiast wezwała lekarzy.
- Szybko, zabieramy go na blok – krzyknął któryś z nich. – Wykrwawia się.
W mgnieniu oka w pokoju szpitalnym zrobiło się pusto. Jedynie Beckett stała w rogu i wspominała całą sytuacje, która jeszcze parę minut temu działa się w tym pomieszczeniu.

Ręce miała we krwi swojego ukochanego, a po policzkach spływały jej łzy.
Usiadła na fotelu, na którym nie tak dawno siedziała, śmiejąc się z zabawnych historyjek, które opowiadał jej Castle. Siedziała i płakała, bo cóż mogła zrobić. Winiła się za to, że znów jest operowany, bo przecież to ona poznała Josh’a. Wiedziała, że gdyby się z nim nie związała wszystko byłoby inaczej, a może nawet lepiej. Lecz teraz mogła tylko gdybać.

Poszła do toalety z próbą zmycia z rąk krwi, lecz opornie jej to szło. Później postanowiła powiadomić Marthę, Alexis i przyjaciół. Po kilkunastu minutach wszyscy znaleźli się w szpitalu z pytaniem: Co się stało? Nie chciała im wszystkiego tłumaczyć przez telefon. Powiedziała tylko, że Rick jest znów operowany, a po jej zapłakanym głosie można było tylko stwierdzić, że nie jest z nim dobrze. Na miejscu opowiedziała im o wszystkim, nie mogąc się uspokoić. Wszyscy zaczęli ją pocieszać, lecz jedyna Alexis winiła ją za to, co się stało.
- To twoja wina, Kate. Twoja! Gdyby Cię nie poznał nie było by nas tu. Siedzielibyśmy sobie w domu jedząc kolację. Tak, jak kiedyś. Przez ciebie wszystko się zmieniło! Gdy cię poznał, zakochał się w tobie, jak szalony, narażając tym własne życie. A ty co? Bawisz się nim! Nienawidzę cię – krzyczała, tym samym raniąc panią detektyw.
- Kochanie uspokój się – odezwała się Martha. – To nie jej wina. Twój ojciec sam dokonuje wyborów. Jest już dorosły – powiedziała, po czym pociągnęła wnuczkę za rękę, na krzesło obok.

Słowa dziewczyny bardzo zabolały Beckett, lecz uważała, że ma rację. Że może to zły pomysł, by się z nim wiązać. Bardzo go kochała, ale może lepiej będzie odejść, nie narażać go. Miotały nią różne uczucia. Z jednej strony nie chciała go zostawiać, przecież dopiero wyznała mu, co do niego czuje i nawet planowała wspólne życie. Jednak z drugiej strony… nie chciała, by przez nią coś mu się stało. Wolała odejść i nie być z nim, niż żyć ze świadomością, że zginął przez nią . Postanowiła, że gdy wszystko już z nim będzie w porządku, pomyśli co dalej.

Sala operacyjna
- Tracimy go… defibrylator – krzyknął lekarz, kiedy na czarnym ekranie pojawiła się równa zielona linia.

wtorek, 6 grudnia 2011

Stracona szansa! A może jednak nie?

Byliście dla siebie kimś więcej niż partnerami.
Kochaliście się.
Tylko, że żadne się do tego nie przyznało gdy jeszcze mogliście to zrobić.
Teraz jest za późno, teraz jest tylko płacz, wewnętrzny ból, złość i rozgoryczenie.
Nawet nadzieja już dawno umarła, choć mówią, że ona umiera ostatnia.
Dla ciebie ostatni umarł On.
Mężczyzna, który był dla ciebie najważniejszy.
Który cię uratował.
Uratował twoje ciało, lecz dusza przepadła razem z nim.
Próba pozbierania się po tym co się stało, jest niemożliwa.
Więc bierzesz pistolet, przykładasz go do skroni.
Teraz już na zawszę będziecie razem.


niedziela, 4 grudnia 2011

"Druga szansa" [4/??]

Część 4
- Musimy porozmawiać… - powiedział Rick, ale przerwało mu pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły, a w progu stanęli ich przyjaciele: Ryan, Esposito i Lanie.
- Hej gołąbeczki, możemy? - zapytała kobieta.
Para znajdująca się w pomieszczeniu spojrzała na siebie i przytaknęła. Goście weszli do sali.
- Hej stary. Słyszałem, że miałeś dużo szczęścia - powiedział Esposito.
- To prawda - odpowiedział mu leżący na łóżku szpitalnym mężczyzna.
- A jak się czujesz? Co z ręką? - zapytał trochę bliżej stojący pisarza Ryan.
- Jest w porządku…- nie dokończył, ponieważ Kate mu przerwała.
- Będzie musiał przejść krótką rehabilitację, ale będzie całkowicie sprawna - powiedziała lekko zmieszana, widząc spojrzenia przyjaciół.
Później ich rozmowa zeszła na inne tematy. Rozmawiali o ślubie Rayana i o tym, kto zostanie jego drużbą. Chłopcy dowiedzieli się, że będzie nim brat Jenny.
Kate dopytywała się co słychać na posterunku, ponieważ nie było jej tam od postrzelenia Rick’a, a teraz wzięła sobie zaległy urlop, by spędzić z nim więcej czasu.
- Gates pewnie daje wam popalić - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Nie jest tak źle - powiedział Esposito, po czym dodał bardzo poważnie. - Choć to prawda, potrafi się wściec.
- Tak, szczególnie ostatnio…- zaczął roześmiany Kevin.
- Co się stało? - dopytywał zaciekawiony Castle.
- On…- nie mógł opanować śmiechu. – Wylał na Gates kawę - w tym momencie spojrzał na morderczą minę Javier’a i od razu spoważniał, choć reszta po wyobrażeniu sobie jaką awanturę urządziła mu Pani Kapitan nie mogła przestać się śmiać. Tylko biedny Espo siedział z kwaśną miną jak u małego chłopczyka, który nie dostał ulubionej zabawki. Później rozmawiali o przyszłości, o związku Lanie i Javier’a i o tym co dalej. Nie poruszyli jednak najważniejszej kwestii dla dwójki znajdującej się w pomieszczeniu - Kate i Rick’a, - tematu dotyczącego ich związku. Związku, czy tak można było nazwać to, co ich łączyło? Nie mówili dużo siedząc tam z przyjaciółmi, tylko co chwila spoglądali na siebie z uśmiechem.
Spędzili miłe przedpołudnie. Gdy dwójka detektywów wraz z Panią patolog wyszli, zabrano Castle’a na kolejne badania, na które nalegała Beckett. Po powrocie do sali pisarz ponownie miał gości: Alexis i Marthę, przez co partnerzy znów nie mieli czasu dla siebie i na omówienie wszystkiego, co zdarzyło się w ciągu ostatnich godzin. Dopiero późnym wieczorem, gdy panie wyszły zaczęli rozmowę.
- Nie jesteś zmęczony? - zapytała stojąca przy drzwiach Kate.
- Nie - odpowiedział i wskazał prawą ręką miejsce obok siebie, ponieważ lewą miał unieruchomioną.
Detektyw usiadła obok niego.
- Kate, ja wiem - odezwał się pierwszy.
- O czym wiesz?
- O tym, że pamiętasz moje wyznanie na pogrzebie Montgomerego.
- Ja…
- Nic nie mów. Rozumiem, bo cię kocham. Wiem, że potrzebowałaś czasu, aby się z tym oswoić i wszystko przemyśleć. Jeśli nawet teraz go potrzebujesz, jeśli jeszcze nie jesteś gotowa, ja mogę poczekać. Nie chce byś przyśpieszała tą decyzje tylko dlatego, że zostałem…
- Kocham Cię - wypaliła Kate jak z armaty.
-… postrzelony - dokończył cicho.
Beckett przysunęła się do niego, po czym zaczęli się całować. Nagle ktoś wszedł do sali. Po jego minie widać było, że widok całującej się pary bardzo go zdenerwował.

Nie pamiętaz? [D]

-Nic nie pamiętam.- powiedziała kobieta leżąca na łóżku szpitalnym.
-Serio Kate, nic nie pamiętasz? Powiedziałem, że Cię kocham a ty mówisz, że nic nie pamiętasz.- mówi z oburzeniem Rick.
-No dobra może coś tam pamiętam i to coś jest tym właśnie kocham lecz na pewno nie wiem.- odpowiada.
-Czyli mi nie powiesz czy na pewno, ale mniej więcej to właśnie pamiętasz?
-Technicznie tak, lecz praktycznie… hmm co by tu zrobić by sobie przypomnieć?
-Ja mam jeden dobry pomysł.
-Tak z pewnością, skoro jest twój.- mówi z kpiną Beckett.
-No wiesz obrażasz mnie.- odpowiada z lekkim wyrzutem.
-Och wybacz nie chciałam. To co to za pomysł?
Castle zaczął ją całować. Po chwili oderwali się od siebie i Kate powiedziała:
-Taaakkk. Teraz z pewnością mogę powiedzieć, że pamiętam: Kocham Cię Kate. 


:DD

środa, 23 listopada 2011

Zaufaj [D]

Wiem, wiem długo nie dodaję nowej części, przepraszam (jeśli wogóle ktoś to czyta).
A to tak na... na, po prostu przeczytajcie ;D


Strach, obawa, brak zaufania…
Myślisz, że nie zrozumie, że sprawi tylko problem…
Lecz na jego widok wszystkie obawy znikają...
Zna cię jak nikt inny…
Choć było ich wielu to tylko przy nim czujesz te motyle w brzuchu i tą troskę w głosie…
Każde jego słowo potrafi ukoić nawet najgorszy ból…
Opowiadasz mu o swoim problemie…
On nie naciska, uważnie słucha…
Gdy kończysz bierze cię w ramiona i mocno przytula…
Teraz już wiesz, że wszystko będzie dobrze…

To tak jakby do Castle 4x9 ;P

niedziela, 13 listopada 2011

"Druga szansa" [3/??]

Część 3
- Gdzie twoja mama i Alexis? – Zapytała Kate, wchodząc do Sali Castle’a.
- Kazałem im iść do domu, były zmęczone – odpowiedział z uśmiechem, na widok pięknej detektyw.
- Rozmawiałam z lekarzem - powiedziała. - „Nie powiem mu o Josh’u „ - pomyślała.
- Tak i co powiedział? - Spytał zaciekawiony.
- Że miałeś wiele szczęścia - rzekła i spojrzałam mu w oczy.
Ich spojrzenia przepełnione miłością, wreszcie się spotkały. Na te kilka chwil zatracili się
w sobie. Choć byli oddaleni od siebie, czuli, że dzielą ich zaledwie milimetry.
To prawda, dzieliły ich milimetry. Kate nawet sama nie wiedziała, kiedy tak bardzo zbliżyła się do leżącego na łóżku mężczyzny.
Ich twarze były coraz biżej. Jeden delikatny pocałunek, później następne, lecz zachłanniejsze od poprzednich. Po kilku chwilach oderwali się od siebie, a Kate na nowo zatopiła się w jego niebieskich tęczówkach.
- Jest późno, lepiej już pójdę. - Powiedziała.
Rick przyciągnął ją do siebie i jeszcze raz pocałował.
- Ale przyjdziesz jutro. - zapytał z proszącą miną.
- Oczywiście.
- To postaram się nie umrzeć.
- Nawet tak nie żartuj. - spojrzała na niego z grymasem na twarzy. - Dobranoc. - powiedziała na dowidzenia.

***

Po powrocie do domu, detektyw wzięła gorącą kąpiel. Choć nie okazywała tego przy pisarzu, była trochę zmęczona. Od kilku dni siedziała przy nim w szpitalu, więc nie ma się co dziwić, że potrzebowała wypoczynku. Po odświeżającej kąpieli poszła do swojej sypialni i ułożyła się do snu, lecz nie mogła zasnąć. Oboje nie mogli. Męczyło ich zbyt wiele pytań. Nie wiedzieli, co do końca oznaczał ten pocałunek. Przynajmniej dla Kate, bo Rick obiecał
sobie, że nie pozwoli jej odejść. Po jakimść czasie oboje zasnęli - on kilka minut przed trzecią, natomiast ona usnęła około czwartej - zmęczenie zwyciężyło.

Wstała o siódmej, zjadła szybkie śniadanie i wyszła z domu pędząc do szpitala. Mogła sobie
na to pozwolić, gdyż poprosiła o zaległy urlop.

***

Weszła do jego sali prawie bezszelestnie. Zobaczyła, że śpi, więc podeszła do niego i
złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Rickowi najwidoczniej taka pobudka się podobała, ponieważ objął ją i odwzajemnił pieszczotę.
- Przyszłaś. - powiedział lekko zaspany.
- Przecież mówiłam, że przyjdę.
- Wiem, ale nie byłem pewien po tym, co się wczoraj wydarzyło. - powiedział poważnie.
- A co się wydarzyło? - zapytała, po czym szybko dodała. – Dwoje dorosłych ludzi ma prawo się całować, prawda?
- Tak, tylko…
- Chyba, że nie chcesz?
- Ja? Oczywiście, że chcę. Uwielbiam cię całować. Twoje usta są takie miękkie i słodkie,
są takie idealne. - powiedział zamyślony.
Kate tylko parodyjnie przewróciła oczami.
- Przepraszam. - powiedział nieco speszony.
- Nic się nie stało. To było nawet miłe.- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
Siedzieli chwilę w ciszy, gdy nagle Rick powiedział:
-Musimy porozmawiać.

sobota, 5 listopada 2011

"Druga szansa" [2/??]

Część 2
Nagle znajdujesz się w karetce. Obok ciebie siedzi Kate i trzyma cię za rękę. W jej oczach dostrzegasz łzy. Coś szepcze, lecz ty dokładnie jej nie słyszysz.
-Proszę cię, tylko mnie nie zostawiaj. Proszę- kolejna łza spłynęła po jej policzku.
Po chwili znów zasypiasz.
Budzisz się w sali pooperacyjnej. Czujesz lekki ból w okolicach klatki piersiowej. Zaczynasz rozglądać się po pomieszczeniu. Po prawej stronie swojego łóżka zauważasz Beckett śpiącą na krześle. Nie wiesz, czy powinieneś ja obudzić, lecz po namyśle lekko ją szturchasz. Po woli otwiera oczy, a gdy cię zauważa szybko próbuje doprowadzić się do porządku.
-Rick, jak się czujesz? Boli cię coś? Zawołać lekarza? Cieszę się, że nic ci nie jest. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
-Poczekaj, nie tak szybko.- odpowiadasz z lekkim rozbawieniem.
-Przepraszam- uspokaja się i przez chwilę na siebie patrzycie.- Ja jednak zawołam lekarza.
Nim zdążyłeś cokolwiek powiedzieć, Ona wyszła i zostałeś sam.
Później przyszło wielu lekarzy. Cały dzień spędziłeś na badaniach. Kate cały czas była przy tobie, choć nie rozmawialiście, to sama jej obecność podnosiła cię na duchu.
Po wszystkich badaniach w sali zjawiły się Martha i Alexis.
-Tato- krzyknęła i rzuciła się w twoje ramiona.
-Richard, bardzo się o ciebie martwiliśmy.- powiedziała twoja matka i uczyniła to samo, co wnuczka.
-Wy porozmawiajcie, a ja pójdę do lekarza zapytać o wyniki badań.- obwieściła Kate i wyszła.
.
.
-Przepraszam, mogę?- zapytała detektyw wchodząc do gabinetu lekarza.
-Tak, oczywiście.- odpowiedział mężczyzna i odwrócił się do niej.
-Josh?- zapytała z niedowierzaniem.
-Kate, miło cię widzieć. Jak mniemam przyszłaś zapytać o twojego Castle’a. Jego lekarza prowadzącego nie ma, ale mogę ci wszystko powiedzieć.
-Nie mojego, ale zgadłeś, chciałam się dowiedzieć, jak się czuje.- powiedziała ze zdenerwowaniem w głosie.
-Dobrze. Miał bardzo, bardzo dużo szczęścia.
-A kiedy może wyjść?
-Jeśli jego stan się nie pogorszy, to za parę dni. Będzie musiał przejść rehabilitację z powodu ręki, a z klatką piersiową jest dobrze.
-Ok. Ja już pójdę.- wstała i odwróciła się do wyjścia. Nie chciała dłużej rozmawiać ze swoim byłym.

poniedziałek, 31 października 2011

Nikogo już nie ma. [D]


-Mężczyzna który mnie postrzelił znikną.
Hal Lockwood nie żyje…
Dick Coonan nie żyje…
Montgomery nie żyje…
Moja mama nie żyje…
Nikogo już nie ma Castle…- powiedziała przez łzy.
-Kate… Kate spokojnie, nie płacz proszę.-powiedział czułym głosem pisarz i przytulił ją mocno.- Ja jestem i nigdzie się nie wybieram. Zawsze przy tobie będę.- szepnął jej do ucha.

niedziela, 30 października 2011

"Druga szansa" [1/??]


Część 1
To było proste polecenie- „Trzymaj się z tyłu”, więc po co się wychylałeś?
Poczułeś silne ukłucie i osunąłeś się na ziemię. Potem nicość, czarna plama. Budzisz się, jakby obok tego wszystkiego. Kate krzyczy, by Esposito wezwał pogotowie, a sama masuje twoją klatkę piersiową. Po chwili słyszysz śmiech. Odwracasz się i widzisz kapitana Montgomerego.
-Witaj Castle. Nie słuchasz poleceń.
-Proszę?- pytasz nieco zdziwiony.
-Kazała Ci trzymać się z boku, a ty co? Prosto na linię ognia.
Słuchasz przyjaciela i jesteś nieco zmieszany całą sytuacją.
-Co ja tutaj robię? Dlaczego… Przecież Pan...
-Rozumiem twoje zaskoczenie. Na początku przechodziłem przez to samo.
-Co się stało?
-Umarłeś.- odpowiedział mężczyzna.
-Tak po prostu nie żyję?- pytasz, sądząc, że to tylko jakiś głupi żart.
-Tak.- mówi spokojnie, pozbawiony wszelkich uczuć kapitan.
-Ale przecież...ja mam rodzinę, przyjaciół i… i nie powiedziałem jej, że….
-Co?
-Że ja.- nie kończysz, tylko odwracasz się w stronę Kate i patrzysz, jak usiłuje przywrócić cię do życia.
-Że ją kochasz?
-Tak, ale bez wzajemności, więc już nie mam po co tam wracać.- spuszczasz głowę w dół.
-Chodź. Pokażę ci coś.- mówi kapitan, a ty niepewnie podążasz za nim.
Nagle scenografia się zmienia. Czujesz, jakbyś był w jakimś filmie.
-Gdzie jesteśmy?
-Poczekaj.- odpowiada spokojny Roy.
Po chwili widzisz Kate i jakiegoś mężczyznę. Opowiada mu o czymś, lecz ty ich nie słyszysz.
-Posłuchaj.- mówi i w tym momencie docierają do ciebie głosy.
-Kate, zacznijmy od tego, co powiedziałaś mi na ostatniej sesji.
-To, że pamiętam wszystko z dnia, w którym mnie postrzelono, i że mój partner wyznał mi miłość?- pyta nieco poddenerwowana.
-Tak, opowiedz mi, co czujesz.
-Nie wiem czy potrafię.
-Spróbuj.
-Dobrze….- zawahała się.- Po tym, jak Castle wyznał mi miłość długo nad tym myślałam. Doszłam do wniosku, że powiem wszystkim, że nic nie pamiętam, bo po takim wstrząsie jest to normalne. Ja się po prostu bałam. Nie wiedziałam jak mam to rozegrać, tą całą miłość.
-Więc uciekłaś od problemu?
-Nie, to nie tak!- zaprzeczyła.- Ja po prostu… boję się.
-Kate, spójrz mi prosto w oczy i powiedz, co czujesz. Nie tłumacz się, dlaczego nie powiedziałaś nikomu, że wszystko pamiętasz. Po prostu powiedz to, co czujesz.
-…Kocham go. Kocham i to bardzo.- powiedziała po chwili.- Teraz gdy wiem, że ze wzajemnością, to każde jego spojrzenie, każdy, nawet najmiejszy gest działa na mnie tak… tak...po prostu chce mi się żyć. Być z nim. Tylko boję się, że jednak mnie odrzuci.
...

-Widzisz? Ona też cię kocha. Ja cały czas jestem tutaj i wszystko widzę- z zamyślenia wyrywa cię głos, stojącego obok mężczyzny.
-Teraz to już i tak nieistotne, przecież ja nie żyję.
-Castle, zostało nam mało czasu. Porozmawiaj z nią.
-Ale jak…?- pytasz zdziwiony
-Powiedz jej.- słyszysz głos, który z każdą chwilą staje się coraz cichszy i cichszy....

...



Jeśli czytacie to proszę o komentarze bo nie wiem czy mam dla kogo pisać

poniedziałek, 24 października 2011

Życie warte ryzyka [D]

Życie.
Czy kiedykolwiek się nad nim zastanawiałeś, czy kiedykolwiek zaryzykowałeś wszystko dla kogoś kogo kochasz?
On to zrobił, zaryzykował. Zasłonił ją własnym ciałem. Wiedział, że może umrzeć, lecz wolał to niż jej śmierć.
Nie myślał wtedy o Alexis, o swojej matce. Liczyło się dla niego tylko by Ona żyła.
Tamtego dnia zaryzykował dwukrotnie…
Drugi raz gdy powiedział jej co czuje. Wiedział, że może przez to stracić jej przyjaźń, lecz co by było gdyby jej o tym nie powiedział?
Tego się nie dowie, bo jego miłość, jego Kate, żyje i są razem szczęśliwi.
Dzisiaj mija ich trzecia rocznica ślubu, a za dwa tygodnie ich synek Aleksander kończy dwa lata.
.
.


Takie moje wypociny, pisałam coś innego i gdy kończyłam wpadł mi do głowy taki pomysł więc dodaje ;P

niedziela, 23 października 2011

Ostatnie porzegnanie [D]

Padł strzał…
Szybko zasłonił ją swoim ciałem…
Oboje się przewrócili…
Lecz On już nie wstał…
Widząc, że coś jest nie tak zaczęła panikować…
Przysunęła się do niego i zobaczyła, że krwawi…
Spojrzała mu błagalnie w oczy i powiedziała:
- Tylko mnie nie zostawiaj…proszę…
- Nie pozwól mu o mnie zapomnieć-Położył swoją rękę na jej zaokrąglonym brzuchu i dodał- Ty też nie zapomnij i pamiętaj że was kocham…
To były jego ostatnie słowa…
Ona tylko dodała:
-Nie zapomnimy, kocham cię…

Pamięć płata figle [OP]

-Panie doktorze, co z nią?- zapytał wystraszony Castle
- Podczas wypadku doszło do uszkodzenia mózgu co spowoduje zaniki pamięci- odpowiedział ze współczuciem lekarz.
- Przepraszam, ale nie rozumiem.
- Jeśli Pan jej powie cokolwiek, co się stało na przykład ona będzie o tym wiedziała lecz po jakimś czasie zapomni i będzie się tak działo co jakiś czas.
- Czyli na przykład co 5 minut będzie traciła pamięć?
- Tak. Bardzo mi przykro, może Pan do niej teraz iść.
- Dobrze dziękuję.
Wchodząc do sali zobaczył Kate leżąca na łóżku szpitalnym, gdy go zauważyła na jej twarzy od razu zagościł uśmiech. Castle usiadł obok niej i wszystko jej wyjaśnił. Po chwili stało Się to co powiedział lekarz, straciła pamięć. Stawało się to dokładnie co 3min. Rick nie poddawał się, po godzinie wpadł na pewien pomysł:
…Gdybym jej powiedział, że ją kocham? Hmm? Przecież i tak zapomni a ja będę szczęśliwy, że jej to wyznałem…
- Kate…? Chcę ci coś powiedzieć.
- Tak słucham.
- Ja… ja Kocham cię.
Siedzieli chwilę w ciszy lecz pisarz musiał zapytać:
- Zapomniałaś już?
- Nie.
- To może ja na chwilkę wyjdę.
- Dobrze.
Oboje musieli to przemyśleć.
Po 20 minutach Rick wrócił.
- Hej, zapewnie już nie pamiętasz, więc tak miałaś… - nie zdążył skończyć, ponieważ Kate mu przerwała. Wpiła się w jego usta i po chwili szepnęła do ucha.
- Pamiętam i tez Cię Kocham.

Sms [D]

Sms
Kate:
Castle mamy nową sprawę.
PS. Jestem w ciąży
.