...

No cóż tu dużo mówić. Piszę najczęściej opowiadania o Castle :d i tyle. Hahaha :P

wtorek, 3 stycznia 2012

Una muerte para salvar otra vida [OP]

- Mamusiu, czy mogę pooglądać kreskówki – zapytała grzecznie Emily, kiedy podeszła do siedzącej przy stole kobiety.
- Oczywiście, kochanie. Skończę obiad, a gdy tata wróci zjemy razem, Dobrze?
- Dobrze, a czy potem mogę dostać coś słodkiego – teraz spojrzała na Kate takim samym słodkim wzrokiem, jak zwykł robić to jej tata, gdy czegoś bardzo chciał.
- Jeśli ładnie zjesz, to tak – odpowiedziała jej Kate z uśmiechem i zdziwieniem tym, jak podobna jest do Rick’a
- A kiedy tatuś wróci?
- Dzwonił niedawno i mówił, że już jest w drodze.
Mała Em poszła oglądać kreskówki, lecz po kilkunastu minutach wróciła.
- Nie oglądasz bajek – spytała córeczkę Kate.
- Znudziły mi się – odpowiedziała.
- To wiesz co? Ja mam pomysł – w tej chwili Kate podeszła do stojącej przy blacie kuchni dziewczynki, i przykucnęła obok niej. - Na biurku z gabinecie są kartki, wiesz gdzie, prawda – dziewczynka pokiwała twierdząco głową. - Weź sobie kilka i narysuj ładny rysunek. Gdy tata wróci to mu go dasz. Na pewno się ucieszy.
Dziewczynka z uśmiechem na ustach pobiegła do gabinetu, wzięła kartki i flamastry, po czym rozłożyła wszystko na stoliku w salonie. Jak na czterolatkę była bardzo uzdolniona i mądra, wszyscy ją kochali, nawet świetnie dogadywała się ze starszą siostrą - Alexis, choć między nimi była spora różnica wieku.
Czas mijał lecz Rick’a dalej nie było w domu. Nagle zadzwonił telefon, Kate z myślą, że to jej mąż odebrała.
- Cześć, kochanie. Kiedy będziesz - zapytała cała w skowronkach.
- Kate, to ja Lanie, nie Rick – powiedziała bardzo smutna.
- Och, przepraszam. Myślałam, że to On, miał być już dawno w domu, ale się spóźnia. A czy coś się stało, dziwnie brzmisz. Może chcesz przełożyć nasz babski wieczór?
- Nie, w ogóle nie o to chodzi.
- Och, a… - nie było dane jej skończyć, ponieważ Pani patolog jej przerwała.
- Kate, poczekaj, daj mi coś powiedzieć… Boże tylko jak...jak mam ci powiedzieć coś takiego – w jej głosie słychać było zmartwienie. – Usiądź dobrze?
Beckett posłusznie usiadła przy stole, podobnie jak wcześniej, gdy rozmawiała z Emily.
- Dobrze, siedzę. Teraz powiedz mi, co się stało, bo zaczynam się martwić.
- Dzwonił Esposito. Ktoś go powiadomił, że był wypadek… Prawdopodobnie nikt nie żyje… Kate tam był Rick, jego samochód jest zmasakrowany.
- Lanie, głupi żart, wogóle nie śmieszny - powiedziała nie dowierzając w to, co mówi jej przyjaciółka.
- Kochanie, to nie jest żart, to prawda. Tak mi przykro… Przyjadę do ciebie, zajmę się małą, a ty pojedziesz… - mówiła, jednak Beckett nie chcąc jej słuchać rozłączyła się, oparła łokcie o stół i schowała twarz w dłoniach. W tym samym momencie podeszła do niej mała kopia pisarza.
- Mamusiu, zobacz skończyłam, za ile będzie tatuś – zapytała.
Gdy kobieta nie reagowała zapytała jeszcze raz – Mamusiu?
Kate spojrzała na dziewczynkę, która w rączce trzymała rysunek, na którym niezdarnie narysowane były dwie postacie, a między nimi dużo mniejsza istotka.
Automatycznie przypomniały jej się ich niedzielne spacery. Podeszła do Emili i przytuliła ją mocno. Dziewczynka była nieco zdezorientowana.
- Kiedy wróci tatuś – zapytała po raz kolejny.
Kate nie odpowiadając jej „puściła” ją i wzięła telefon. Zdała sobie sprawę, że musi coś zrobić, dowiedzieć się czegoś. Nie usłyszała nawet dzwonka do drzwi. Em pobiegła otworzyć. Nie zauważyła nawet, kiedy znalazła się wysoko nad ziemią w objęciach Rick’a.
- Księżniczko, ile razy Ci mówiliśmy z mamą, że nie wolno Ci otwierać samej drzwi? Hmm? – powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Wiem, przepraszam, ale mamusia dziwnie się zachowuje, dzwoni gdzieś, płacze. I nawet dzwonka nie usłyszała – tłumaczyła tacie.
- Dobrze. To wiesz co? Ja teraz pójdę z nią porozmawiać, a potem zjemy obiad – dziewczynka pokiwała główką i pobiegła do swojego pokoju. Rick odprowadził małą wzrokiem i poszedł porozmawiać z żoną.
- Kochanie – zapytał.
Kate odwróciła się, gdy go zobaczyła szybko osunęła się na ziemię. Castle podbiegł do niej, wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Ułożył ją wygodnie. Kate po jakimś czasie obudziła się. Rick cały czas siedział przy niej.
- Nic Ci nie jest? Bo wiesz, czasy gdy dziewczyny mdlały na mój widok, to myślałem, że już minęły – żartował.
Beckett nic nie mówiąc wtuliła się w niego.
- Kochanie, wszystko w porządku? Em mówiła, że płakałaś?
- Myślałam, że nie żyjesz. Lanie dzwoniła. Mówiła, że był wypadek i twój samochód – tłumaczyła nieskładnie.
- O Boże. Pożyczyłem samochód Jameson’owi. Nie wiesz, czy nic mu nie jest?
- Nie mam pojęcia. Lanie mówiła, że wszyscy nie żyją. Tak się o ciebie bałam – wybuchła płaczem.
- Ciii, nie płacz. Nic mi ni jest – odsunął ją od siebie, by spojrzeć jej w oczy, po czym delikatnie pocałował.
- Kocham cię – powiedziała Kate.
- Ja ciebie mocniej – odpowiedział jej mąż, po czym znów złączyli się w pocałunku. Do pokoju wbiegła mała Emili.
- To dla ciebie, tatusiu – powiedziała podając mu kartkę i przytulając się do obojga rodziców. Rick obejrzał podarunek i uśmiechną się czule.
- Dziękuję, skarbie. Jest piękny - rzekł z uśmiechem, i mocniej objął swoje dwie ukochane kobiety.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięnke opowiadanie. Reakcja BeckettJest piękna. Rick nie wie co się dzieje. Ale nie tyraci swego poczucia humoru Brak mi słów. Pierwszy raz czytałam je na forum serialu castle i czytałam je kilka razy i za każdym wzbudza we mnie uczucia. jest genialne. jedyna która do końca nie wie o co chodzi to ich córka. jesteś świetna. byłam za pierszym razem przekonana, że Rick umarł na prawdę

    OdpowiedzUsuń