...

No cóż tu dużo mówić. Piszę najczęściej opowiadania o Castle :d i tyle. Hahaha :P

niedziela, 4 grudnia 2011

"Druga szansa" [4/??]

Część 4
- Musimy porozmawiać… - powiedział Rick, ale przerwało mu pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły, a w progu stanęli ich przyjaciele: Ryan, Esposito i Lanie.
- Hej gołąbeczki, możemy? - zapytała kobieta.
Para znajdująca się w pomieszczeniu spojrzała na siebie i przytaknęła. Goście weszli do sali.
- Hej stary. Słyszałem, że miałeś dużo szczęścia - powiedział Esposito.
- To prawda - odpowiedział mu leżący na łóżku szpitalnym mężczyzna.
- A jak się czujesz? Co z ręką? - zapytał trochę bliżej stojący pisarza Ryan.
- Jest w porządku…- nie dokończył, ponieważ Kate mu przerwała.
- Będzie musiał przejść krótką rehabilitację, ale będzie całkowicie sprawna - powiedziała lekko zmieszana, widząc spojrzenia przyjaciół.
Później ich rozmowa zeszła na inne tematy. Rozmawiali o ślubie Rayana i o tym, kto zostanie jego drużbą. Chłopcy dowiedzieli się, że będzie nim brat Jenny.
Kate dopytywała się co słychać na posterunku, ponieważ nie było jej tam od postrzelenia Rick’a, a teraz wzięła sobie zaległy urlop, by spędzić z nim więcej czasu.
- Gates pewnie daje wam popalić - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Nie jest tak źle - powiedział Esposito, po czym dodał bardzo poważnie. - Choć to prawda, potrafi się wściec.
- Tak, szczególnie ostatnio…- zaczął roześmiany Kevin.
- Co się stało? - dopytywał zaciekawiony Castle.
- On…- nie mógł opanować śmiechu. – Wylał na Gates kawę - w tym momencie spojrzał na morderczą minę Javier’a i od razu spoważniał, choć reszta po wyobrażeniu sobie jaką awanturę urządziła mu Pani Kapitan nie mogła przestać się śmiać. Tylko biedny Espo siedział z kwaśną miną jak u małego chłopczyka, który nie dostał ulubionej zabawki. Później rozmawiali o przyszłości, o związku Lanie i Javier’a i o tym co dalej. Nie poruszyli jednak najważniejszej kwestii dla dwójki znajdującej się w pomieszczeniu - Kate i Rick’a, - tematu dotyczącego ich związku. Związku, czy tak można było nazwać to, co ich łączyło? Nie mówili dużo siedząc tam z przyjaciółmi, tylko co chwila spoglądali na siebie z uśmiechem.
Spędzili miłe przedpołudnie. Gdy dwójka detektywów wraz z Panią patolog wyszli, zabrano Castle’a na kolejne badania, na które nalegała Beckett. Po powrocie do sali pisarz ponownie miał gości: Alexis i Marthę, przez co partnerzy znów nie mieli czasu dla siebie i na omówienie wszystkiego, co zdarzyło się w ciągu ostatnich godzin. Dopiero późnym wieczorem, gdy panie wyszły zaczęli rozmowę.
- Nie jesteś zmęczony? - zapytała stojąca przy drzwiach Kate.
- Nie - odpowiedział i wskazał prawą ręką miejsce obok siebie, ponieważ lewą miał unieruchomioną.
Detektyw usiadła obok niego.
- Kate, ja wiem - odezwał się pierwszy.
- O czym wiesz?
- O tym, że pamiętasz moje wyznanie na pogrzebie Montgomerego.
- Ja…
- Nic nie mów. Rozumiem, bo cię kocham. Wiem, że potrzebowałaś czasu, aby się z tym oswoić i wszystko przemyśleć. Jeśli nawet teraz go potrzebujesz, jeśli jeszcze nie jesteś gotowa, ja mogę poczekać. Nie chce byś przyśpieszała tą decyzje tylko dlatego, że zostałem…
- Kocham Cię - wypaliła Kate jak z armaty.
-… postrzelony - dokończył cicho.
Beckett przysunęła się do niego, po czym zaczęli się całować. Nagle ktoś wszedł do sali. Po jego minie widać było, że widok całującej się pary bardzo go zdenerwował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz