...

No cóż tu dużo mówić. Piszę najczęściej opowiadania o Castle :d i tyle. Hahaha :P

piątek, 30 grudnia 2011

Snow [D]

Takie coś. Wiem nic się tu nie klei. I wg dziwne to jakieś.

Spadł śnieg. Spacerowaliście po parku. Wzięłaś trochę śniegu i zrobiłaś z niego kulkę po czym rzuciłaś w Rick’a. Odwrócił się do ciebie lekko zdezorientowany po czym rzekł.
- Jak ja cię złapię – i pobiegł za tobą.
- Nie dasz rady – powiedziałaś biegnąc przed siebie.
- Nie bądź tego taka pewna – w końcu cię złapał. Przewróciliście się w śniegu i przeturlaliście się parę razy. Spojrzał Ci głęboko w oczy i powiedział.
- Kocham cię Kate.
- Ja Ciebie też – odpowiedziałaś. Po czym namiętnie cię pocałował.

One look [D]


Wystarczyło jedno spojrzenie.
Które Cię zmieniło,
Uwiodło,
Naprawiło.
Jej spojrzenie!

czwartek, 29 grudnia 2011

Magic kiss [D]

Wasze usta się złączyły,
Oddechy przyśpieszyły,
Serca mocniej zabiły,
Po raz kolejny.

sobota, 17 grudnia 2011

Droga do miłości [D]


Gdy się spotkali nie wiedzieli, że połączy ich tak silne uczucie.
Ona - twarda detektyw.
On - wieczny chłopiec.
Lecz gdy się tylko lepiej poznali, wszystko się zmieniło- na lepsze.
Trafiła ich strzała Amora.
Zaczęli wierzyć w miłość.
Choć na początku błądzili.
Nie poddali się, szukali właściwej drogi… drogi do szczęścia - wspólnego szczęścia.
Każdego dnia byli bliżej celu, bliżej siebie.
Nie śpieszyli się, wiedząc, że to „coś” musi dojrzeć.
Choć niektórzy mogliby powiedzieć, że się boją.
To prawda boją się… lecz boją się razem… na razie jako wierni przyjaciele.
A to daje im wielką przewagę.

Walcz [D]


Przyszłość.
Często o niej myślisz.
Zastanawiasz się jak postąpić.
Co zrobić by nikogo nie zranić, lub byś sama nie została zraniona.
Właśnie „zraniona”.
To słowo automatycznie zatrzymuje twoje postanowienia i marzenia.
Przestajesz planować życie, bo boisz się bólu odrzucenia.
To słowo jest jak woda która gasi twój zapał.
Lecz on siedzi na widowni i kibicuje ci z całych sił byś pokonała strach.

piątek, 16 grudnia 2011

"Druga szansa" [5/?]

Część 5

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

Oderwali się od siebie, kiedy usłyszeli trzaśnięcie drzwiami. Kate i Rick zobaczyli przy nich Josh’a. Po jego wściekłej minie wywnioskować można było, że widok całującej się pary nie zrobił na nim dobrego wrażenia.
- Ach, czyli jednak jesteście razem – powiedział. – Okłamałaś mnie, zerwałaś ze mną i mówiłaś, że On nie ma z tym nic wspólnego.
- Josh, daj sobie spokój i wyjdź – odpowiedział mu Rick.
- Nie mów mi, co mam robić, pisarzyku.
- Josh, wyjdź i to natychmiast – krzyknęła Kate.
- Jeśli pójdziesz zemną – podszedł do niej i chwycił stanowczo za rękę.
- Puść, to boli.
- Puść ją – powiedział Castle, ale kiedy zobaczył, że to nie przynosi skutku, wstał, ale poczuł, że jego rana zaczyna krwawić, po czym upadł na podłogę.
- Rick – Kate wyrywała się Josh’owi i próbowała mu pomóc – Błagam zrób coś.
- To nie moja sprawa – odpowiedział, po czym wyszedł. Po chwili w sali zjawiła się pielęgniarka, i natychmiast wezwała lekarzy.
- Szybko, zabieramy go na blok – krzyknął któryś z nich. – Wykrwawia się.
W mgnieniu oka w pokoju szpitalnym zrobiło się pusto. Jedynie Beckett stała w rogu i wspominała całą sytuacje, która jeszcze parę minut temu działa się w tym pomieszczeniu.

Ręce miała we krwi swojego ukochanego, a po policzkach spływały jej łzy.
Usiadła na fotelu, na którym nie tak dawno siedziała, śmiejąc się z zabawnych historyjek, które opowiadał jej Castle. Siedziała i płakała, bo cóż mogła zrobić. Winiła się za to, że znów jest operowany, bo przecież to ona poznała Josh’a. Wiedziała, że gdyby się z nim nie związała wszystko byłoby inaczej, a może nawet lepiej. Lecz teraz mogła tylko gdybać.

Poszła do toalety z próbą zmycia z rąk krwi, lecz opornie jej to szło. Później postanowiła powiadomić Marthę, Alexis i przyjaciół. Po kilkunastu minutach wszyscy znaleźli się w szpitalu z pytaniem: Co się stało? Nie chciała im wszystkiego tłumaczyć przez telefon. Powiedziała tylko, że Rick jest znów operowany, a po jej zapłakanym głosie można było tylko stwierdzić, że nie jest z nim dobrze. Na miejscu opowiedziała im o wszystkim, nie mogąc się uspokoić. Wszyscy zaczęli ją pocieszać, lecz jedyna Alexis winiła ją za to, co się stało.
- To twoja wina, Kate. Twoja! Gdyby Cię nie poznał nie było by nas tu. Siedzielibyśmy sobie w domu jedząc kolację. Tak, jak kiedyś. Przez ciebie wszystko się zmieniło! Gdy cię poznał, zakochał się w tobie, jak szalony, narażając tym własne życie. A ty co? Bawisz się nim! Nienawidzę cię – krzyczała, tym samym raniąc panią detektyw.
- Kochanie uspokój się – odezwała się Martha. – To nie jej wina. Twój ojciec sam dokonuje wyborów. Jest już dorosły – powiedziała, po czym pociągnęła wnuczkę za rękę, na krzesło obok.

Słowa dziewczyny bardzo zabolały Beckett, lecz uważała, że ma rację. Że może to zły pomysł, by się z nim wiązać. Bardzo go kochała, ale może lepiej będzie odejść, nie narażać go. Miotały nią różne uczucia. Z jednej strony nie chciała go zostawiać, przecież dopiero wyznała mu, co do niego czuje i nawet planowała wspólne życie. Jednak z drugiej strony… nie chciała, by przez nią coś mu się stało. Wolała odejść i nie być z nim, niż żyć ze świadomością, że zginął przez nią . Postanowiła, że gdy wszystko już z nim będzie w porządku, pomyśli co dalej.

Sala operacyjna
- Tracimy go… defibrylator – krzyknął lekarz, kiedy na czarnym ekranie pojawiła się równa zielona linia.

wtorek, 6 grudnia 2011

Stracona szansa! A może jednak nie?

Byliście dla siebie kimś więcej niż partnerami.
Kochaliście się.
Tylko, że żadne się do tego nie przyznało gdy jeszcze mogliście to zrobić.
Teraz jest za późno, teraz jest tylko płacz, wewnętrzny ból, złość i rozgoryczenie.
Nawet nadzieja już dawno umarła, choć mówią, że ona umiera ostatnia.
Dla ciebie ostatni umarł On.
Mężczyzna, który był dla ciebie najważniejszy.
Który cię uratował.
Uratował twoje ciało, lecz dusza przepadła razem z nim.
Próba pozbierania się po tym co się stało, jest niemożliwa.
Więc bierzesz pistolet, przykładasz go do skroni.
Teraz już na zawszę będziecie razem.


niedziela, 4 grudnia 2011

"Druga szansa" [4/??]

Część 4
- Musimy porozmawiać… - powiedział Rick, ale przerwało mu pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły, a w progu stanęli ich przyjaciele: Ryan, Esposito i Lanie.
- Hej gołąbeczki, możemy? - zapytała kobieta.
Para znajdująca się w pomieszczeniu spojrzała na siebie i przytaknęła. Goście weszli do sali.
- Hej stary. Słyszałem, że miałeś dużo szczęścia - powiedział Esposito.
- To prawda - odpowiedział mu leżący na łóżku szpitalnym mężczyzna.
- A jak się czujesz? Co z ręką? - zapytał trochę bliżej stojący pisarza Ryan.
- Jest w porządku…- nie dokończył, ponieważ Kate mu przerwała.
- Będzie musiał przejść krótką rehabilitację, ale będzie całkowicie sprawna - powiedziała lekko zmieszana, widząc spojrzenia przyjaciół.
Później ich rozmowa zeszła na inne tematy. Rozmawiali o ślubie Rayana i o tym, kto zostanie jego drużbą. Chłopcy dowiedzieli się, że będzie nim brat Jenny.
Kate dopytywała się co słychać na posterunku, ponieważ nie było jej tam od postrzelenia Rick’a, a teraz wzięła sobie zaległy urlop, by spędzić z nim więcej czasu.
- Gates pewnie daje wam popalić - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Nie jest tak źle - powiedział Esposito, po czym dodał bardzo poważnie. - Choć to prawda, potrafi się wściec.
- Tak, szczególnie ostatnio…- zaczął roześmiany Kevin.
- Co się stało? - dopytywał zaciekawiony Castle.
- On…- nie mógł opanować śmiechu. – Wylał na Gates kawę - w tym momencie spojrzał na morderczą minę Javier’a i od razu spoważniał, choć reszta po wyobrażeniu sobie jaką awanturę urządziła mu Pani Kapitan nie mogła przestać się śmiać. Tylko biedny Espo siedział z kwaśną miną jak u małego chłopczyka, który nie dostał ulubionej zabawki. Później rozmawiali o przyszłości, o związku Lanie i Javier’a i o tym co dalej. Nie poruszyli jednak najważniejszej kwestii dla dwójki znajdującej się w pomieszczeniu - Kate i Rick’a, - tematu dotyczącego ich związku. Związku, czy tak można było nazwać to, co ich łączyło? Nie mówili dużo siedząc tam z przyjaciółmi, tylko co chwila spoglądali na siebie z uśmiechem.
Spędzili miłe przedpołudnie. Gdy dwójka detektywów wraz z Panią patolog wyszli, zabrano Castle’a na kolejne badania, na które nalegała Beckett. Po powrocie do sali pisarz ponownie miał gości: Alexis i Marthę, przez co partnerzy znów nie mieli czasu dla siebie i na omówienie wszystkiego, co zdarzyło się w ciągu ostatnich godzin. Dopiero późnym wieczorem, gdy panie wyszły zaczęli rozmowę.
- Nie jesteś zmęczony? - zapytała stojąca przy drzwiach Kate.
- Nie - odpowiedział i wskazał prawą ręką miejsce obok siebie, ponieważ lewą miał unieruchomioną.
Detektyw usiadła obok niego.
- Kate, ja wiem - odezwał się pierwszy.
- O czym wiesz?
- O tym, że pamiętasz moje wyznanie na pogrzebie Montgomerego.
- Ja…
- Nic nie mów. Rozumiem, bo cię kocham. Wiem, że potrzebowałaś czasu, aby się z tym oswoić i wszystko przemyśleć. Jeśli nawet teraz go potrzebujesz, jeśli jeszcze nie jesteś gotowa, ja mogę poczekać. Nie chce byś przyśpieszała tą decyzje tylko dlatego, że zostałem…
- Kocham Cię - wypaliła Kate jak z armaty.
-… postrzelony - dokończył cicho.
Beckett przysunęła się do niego, po czym zaczęli się całować. Nagle ktoś wszedł do sali. Po jego minie widać było, że widok całującej się pary bardzo go zdenerwował.

Nie pamiętaz? [D]

-Nic nie pamiętam.- powiedziała kobieta leżąca na łóżku szpitalnym.
-Serio Kate, nic nie pamiętasz? Powiedziałem, że Cię kocham a ty mówisz, że nic nie pamiętasz.- mówi z oburzeniem Rick.
-No dobra może coś tam pamiętam i to coś jest tym właśnie kocham lecz na pewno nie wiem.- odpowiada.
-Czyli mi nie powiesz czy na pewno, ale mniej więcej to właśnie pamiętasz?
-Technicznie tak, lecz praktycznie… hmm co by tu zrobić by sobie przypomnieć?
-Ja mam jeden dobry pomysł.
-Tak z pewnością, skoro jest twój.- mówi z kpiną Beckett.
-No wiesz obrażasz mnie.- odpowiada z lekkim wyrzutem.
-Och wybacz nie chciałam. To co to za pomysł?
Castle zaczął ją całować. Po chwili oderwali się od siebie i Kate powiedziała:
-Taaakkk. Teraz z pewnością mogę powiedzieć, że pamiętam: Kocham Cię Kate. 


:DD