...

No cóż tu dużo mówić. Piszę najczęściej opowiadania o Castle :d i tyle. Hahaha :P

środa, 29 lutego 2012

Dzieci wiedzą lepiej [OP]

To moi rodzice. To znaczy przyszli rodzice, bo jeszcze o mnie nie wiedzą .
Pisarz kryminałów, Richard Castle i detektyw Kate Beckett. Powiem wam w sekrecie, że są trochę głupi. Ale tylko w sprawach sercowych. Bo jeśli chodzi o sprawy zawodowe, to nie ma lepszych od nich. Ale jak już mówiłem, nie wiedzą o mnie. Na razie. Pewnie się dziwicie skąd się wziąłem, skoro nie są razem. Bardzo prosto to wyjaśnić. Jeśli człowiek się zapomni, to robi różne rzeczy niewiele myśląc. Tak było również w przypadku moich rodziców. Zapomnieli się na jedną noc, później się trochę speszyli i uznali, że do niczego nie doszło, i że nic miedzy nimi się nie zmienia (tatuś musi wziąć u mnie parę lekcji radzenia sobie z kobietami). Ja zamierzam coś między nimi zmienić! Od kilku dni powoduję, że mamusia ma poranne mdłości. Mama niedawno zadzwoniła po tatusia by do niej przyjechał i właśnie się pojawił. Ale poczekajcie, ta rozmowa może być ciekawa.
- Co się stało, Kate – chyba się wystraszył jej telefonem.
- Myślę, że jestem w ciąży – odpowiedziała mu. - Zrobiłam test, ale jeszcze nie sprawdzałam. Chciałam na ciebie zaczekać – tata się lekko uśmiechnął.
Idą w stronę łazienki. Tatuś zatrzymał mamę.
- Kate, poczekaj. Chcę żebyś wiedziała, że kocham cię i nie mówię tego tylko dlatego, że możemy mieć dziecko. Czuje to już od bardzo dawna, odkąd cie zobaczyłem i to maleństwo przekonało mnie, że powinienem ci to powiedzieć. Chcę być z tobą nawet jeśli to okaże się fałszywy alarm, choć mam nadzieję, że nie – rodzice patrzeli na siebie przez chwilę. Tatuś, co z tobą? Pocałuj ją. No nareszcie, moja krew.
Idą po test.
- I co?
- No cóż, będziesz musiał wytrzymać ze mną i z moimi szalejącymi hormonami - powiedziała mamusia i znowu się pocałowali.
Oj, już wystarczy. Mamo, teraz twoja kolej.
- Kocham cię, Rick.
Rodzicom powinno być głupio, że takie maleństwo jak ja musiało im pokazywać, co do siebie czują. Powinni się wstydzić!

czwartek, 23 lutego 2012

Zbrodnia dla szczęścia.

To może coś Bonesowego tym razem :D
                                                                                                  Waszyngton  21.02.2011                                                        
                                                                   Kochany Seeley

Zabiłam ją. Nie chciałam by stała na drodze do naszego szczęścia. Wiedziałam, że może mi cię odebrać. Wiedziałam jak bardzo TY ją kochasz, widziałam jak na nią patrzysz. Ty też nie byłeś jej obojętny, zależało jej na tobie, kochała cię.  Myślałam, że jej śmierć cię do mnie zbliży, lecz jeszcze bardziej się ode mnie oddaliłeś. Codziennie chodzisz na jej grób; minęło już tyle czasu, lecz ty nadal jesteś przybity i smutny. Nie potrafię cię przeprosić Seeley za to co zrobiłam. Chciałam po prostu być z tobą szczęśliwa. Teraz już wiem, że nigdy mnie nie kochałeś. To Temperance była twoją jedyną miłością.                                                                                                                                                     
                                                                                                                  Hannah                                                                                                     

piątek, 17 lutego 2012

Uczucia [D]

Wreszcie udało Ci się ujarzmić twoje uczucia. Schowałaś je głęboko do ciemnej szuflady. Bałaś się ją otwierać by znów nie uciekły, nigdy nawet ich nie „odkurzałaś”. One bez światła i pielęgnacji zaczęły umierać, powoli ale umierać. Ktoś przez przypadek lub specjalnie, uchylił szufladę. Nic nie mogłaś zrobić, choć nawet nie próbowałaś. Wiedziałaś, że z nimi nie wygrasz. Miałaś rację. Twoje uczucia spotkały jego, byliście bezsilni jak dzieci. One złączyły się w jedność i już nigdy nie pozwoliły by ktoś je rozdzielił. Tak jak wy.

Closing words [D]

 
Uścisk jej dłoni słabł z każdą chwilą.
Nie mogłeś nic zrobić, choć próbowałeś wszystkiego. Nic nie pomagało.
Zacząłeś nawet na nią krzyczeć by nie odchodziła, lecz i to na próżno.
Widziałeś jak uchodzi z niej życie. Była tak blada, lecz dla ciebie najpiękniejsza.
Zrobiłbyś wszystko by żyła. Oddał pieniądze, książki, własne życie by tylko została.
Jej powieki zaczęły powoli opadać.
Resztką sił wypowiedziała tak długo wyczekiwane przez twoje serce: Kocham cię.

A wy zastanawialiście cię jakie będzie wasze ostatnie słowo/słowa?

"Druga szansa" [7/?]

Część 7
Fiodor Dostojewski - Życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach.

***
- Kate, odwieźć cię może – zapytała Lanie, wychodząc za nią ze szpitala.
- Nie, jestem swoim samochodem – wskazała na zaparkowany nieopodal pojazd.
- Więc może chcesz, żebym została z tobą na noc? Źle wyglądasz – powiedziała z troską.
- To mnie podsumowałaś – detektyw uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz o co mi chodzi…
- Lanie, doceniam to, że się o mnie martwisz i chcesz mi pomóc, ale ja muszę pobyć sama, muszę sobie wszystko poukładać, przemyśleć - przerwała jej.
- Dobrze. Ale jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała - dzwoń, bez względu na porę.
- Dziękuję, jesteś kochana – powiedziała na odchodne i poszła do swojego samochodu.


Detektyw weszła do ciemnego i pustego mieszkania. Zdjęła płaszcz i szybko wygrzebała telefon z torebki, po czym bez zastanowienia wybrał numer.
- Znaleźliście go – zapytała od razu, gdy tylko jej rozmówca odebrał.
- Niestety, jeszcze nie – usłyszała. – Ale, Beckett… Znajdziemy go, zobaczysz – próbował ją pocieszyć.
- Musi zapłacić za to, co zrobił – powiedziała nie zwracając uwagi na słowa przyjaciela.
- Kate, wszystko w porządku?
- Jeśli zapłaci za to co zrobił, to będzie w porządku – odpowiedziała oschle. – Muszę już kończyć. Do zobaczenia - dodała szybko, i rozłączyła się.

Usiadła w salonie na wprost okna. Obserwowała gwiazdy. Lubiła patrzeć w niebo, uspokajało ją to, pozwalało pomyśleć. Teraz miała o czym. Musiała podjąć ważną decyzję, może najważniejszą w jej życiu, która będzie decydowała o jej przyszłości i o szczęściu.
Siedziała tak, myśląc nad wszystkim. Niedawno minęła pierwsza trzydzieści. Beckett wstała mimowolnie, gdyż już wiedziała co zrobi. Nie chciała dłużej o tym myśleć, bo wiedziała, że mogłaby zmienić zdanie. Wzięła szybki prysznic, po czym wtuliła się w ciepłą pościel, próbując zasnąć.

***

- Proszę poczekać – Beckett usłyszała głos mężczyzny, gdy miała już wejść do sali Castle’a. Odwracając się zobaczyła ochroniarza idącego w jej stronę.
- Tak?
- Jest pani z rodziny? Nikt inny prócz upoważnionych i lekarzy nie może wchodzić – ostrzegł.
- Ja… yyy – w tym momencie zobaczyła Alexis zmierzającą ku nim. „Teraz to już nigdy do niego nie wejdę” – pomyślała, przypominając sobie jej wczorajsze słowa.
- Jakiś problem – zapytała, będąc już przy nich.
- Czy ta Pani jest z Państwa rodziny? – ponowił pytanie ochroniarz.
- Tak, Kate jest narzeczoną mojego taty – powiedziała z uśmiechem, co bardzo zaskoczyło detektyw.
Mężczyzna odszedł zostawiając kobiety same.
- Możemy porozmawiać? – Alexis skierowała pytanie do Beckett.
- Tak, dobrze – odpowiedziała, i udały się do szpitalnego „barku”.
Rudowłosa dziewczyna usadowiła się naprzeciw Kate i zaczęła:
- Chciałam cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie – rzekła ze skruchą w głosie. - Powiedziałam to wszystko pod wpływem chwili, nie myśląc. Jest mi tak przykro za to, co powiedziałam. Wiem, że cie to musiało bardzo zranić. Mój tata naprawdę cię kocha i wie co robi, a ja mogę tylko cieszyć się jego szczęściem. Nie chcę, by twoje i moje relacje jakkolwiek się zmieniły. Uważam cię za wzór do naśladowania, bo… - nie dokończyła.
- Alexis, nie musisz przepraszać. Rozumiem, że martwisz się o swojego tatę, ale ja go nie chcę skrzywdzić. Zależy mi na nim – powiedziała spokojnie Beckett, kładąc dłoń na ręce dziewczyny. – A teraz chodźmy już do niego – wstała, biorąc torebkę zawieszoną na krześle.
- Kate?
- Tak? – zapytała, a gdy się odwróciła Alexis „wpadła” w jej ramiona.

Po kilku chwilach poszły razem do sali Rick’a.
- Cześć, tato – powiedziała dziewczyna, całując ojca w policzek, po czym usiadła obok jego łóżka na krześle.
- Hej, co ty tutaj robisz? Czemu nie jesteś w szkole? – zapytał zdziwiony.
- Chciałam…
- Kochanie, wiem że się martwisz, ale nie powinnaś opuszczać tyle zajęć. Ja się już lepiej czuję, więc nie ma sensu byś tu siedziała.
- Ale… - próbowała protestować.
- Alexis – powiedział stanowczo Castle.
- Dobrze, już dobrze, ale po południu się mnie tak łatwo nie pozbędziesz – wstała i znów ucałowała ojca.
- To ja cię odwiozę – wtrąciła detektyw.
- Nie rób sobie kłopotu – powiedziała rudowłosa.
- To żaden kłopot – odparła, po czym powiedziała ciszej do Rick’a. - Niedługo wracam.

***
Po około godzinie była już z powrotem, z torbą pysznego jedzenia.
- Jestem – pocałowała pisarza w usta i zajęła miejsce, na którym jeszcze niedawno spoczywała Alexis.
- Bardzo się cieszę – powiedział uśmiechnięty. – Co tam masz?
- Wiem, jak karmią w szpitalu, wiec przyniosłam ci coś smacznego – podała mu smakołyki. Castle wskazał ruchem głowy na rękę. – Och, przepraszam. Zapomniałam. Pokarmię cię.
Mieli przy tym zajęciu naprawdę wiele śmiechu.

Tak minęły im trzy tygodnie, a pisarz już niedługo mógł opuścić szpital.