...

No cóż tu dużo mówić. Piszę najczęściej opowiadania o Castle :d i tyle. Hahaha :P

sobota, 26 stycznia 2013

Poważnie chora... [OP]

Dokładnie sześć miesięcy temu Rick Castle poprosił Kate Beckett o rękę. Detektyw oczywiście zgodziła się wyjść za swojego ukochanego. Wiedziała, że to ten jedyny, który będzie z nią „na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie”. Mogła się do tego nie przyznawać, lecz od najmłodszych lat planowała swój idealny ślub. Choć po śmierci jej matki te plany zniknęły; nie chciała już ogromnego wesela z masą gości, tylko coś małego i skromnego. Wszystko zmieniło się, gdy poznała Rick’a. Mogła zgodzić się nawet na ślub pod wodą lub w chmurach, byleby tylko ON stał się jej mężem… By stali się jednością.
 ***
 Dziś nadszedł właśnie ten dzień, gdzie przed Bogiem będą sobie ślubować Miłość… Wierność… I uczciwość małżeńską.

 Lanie już od godziny pomagała się przygotować Pannie Młodej do uroczystości, choć ślub miał się odbyć dopiero za kilka godzin.
 - …Wiesz, Kate, cieszę się, że nareszcie jesteś szczęśliwa – Pani patolog uśmiechnęła się do Beckett siedzącej przed lustrem, a ta spojrzała na nią ze zdziwieniem. – Naprawdę! Zasługujesz na to jak nikt inny. Rick jest dla ciebie TYM facetem. Kocha cię… I wiem, że zawsze będziesz mogła na nim polegać – detektyw tylko uśmiechnęła się leciutko i wbiła wzrok w podłogę.
 - Kate, co jest? Wszystko w porządku? Powiedziałam coś nie tak?... Nie jesteś szczęśliwa? – szybko podeszła do niej i przykucnęła obok, patrząc jej w oczy, jakby chciała wyczytać z nich co ją trapi.
 - Wszystko jest w porządku… Oczywiście, że jestem szczęśliwa… - znów powoli uniosła usta w delikatnym uśmiechu. - Jak nigdy dotąd – mówiła, co chwilę przerywając by złapać oddech. – Po prostu nie czuję się dziś najlepiej… Jest mi słabo i strasznie niedobrze. A przecież wczoraj – na wieczorze panieńskim - nie piłam żadnego alkoholu – Doktor Parish opiekuńczo przyłożyła jej rękę do czoła.
 - Może jesteś chora? – zagadnęła. – Lub się czymś zatrułaś… Może zadzwonię po Castle’a?
 - Nie, nie rób tego! – poprosiła. – Nic mi nie jest; nie róbmy z tego wielkiej sprawy. Jeśli możesz po prostu przynieś mi szklankę wody… Przecież dzisiaj jest najważniejszy dzień mojego życia. Prawda? –jej kąciki ust znów powędrowały w górę. – Nie mogę zachorować – dodała jeszcze, nim Lanie opuściła jej pokój. Pani Patolog udała się do kuchni, napełniła szklankę wodą i znów podążyła do pokoju Beckett.
 - Twoja… - nie skończyła, ponieważ zobaczyła nieprzytomną detektyw na podłodze. Szybko do niej podbiegła. – Kate… Kate, słyszysz mnie?

 ***
 Rick biegł szpitalnym korytarzem szukając sali 150. Gdy ją znalazł powoli otworzył drzwi i po cichu wszedł do środka. Rozejrzał się i zobaczył Kate leżącą na łóżku. Miała zamknięte oczy więc pomyślał, że śpi. - Do teraz jego serce biło jak szalone. Tak bardzo się wystraszył, gdy Lanie powiedziała, że karetka zabiera Beckett do szpitala. Podszedł do niej i usiadł na krześle. Detektyw otworzyła najpierw jedno oko, a potem drugie. Zamrugała kilka razy i spojrzała na Castle’a, ten się uśmiechną i wziął jej dłoń w swoją, a drugą gładził po policzku. Ona tylko uśmiechnęła się ciepło.
 - Co się stało – odezwał się po kilku chwilach, bardzo cicho i spokojnie.
 - Źle się poczułam, nagle zrobiło się ciemno i upadłam… - spojrzał na nią opiekuńczo.
 - Lekarz nie chciał mi nic powiedzieć, mówił żebym porozmawiał z tobą… - przerwał, po czym zapytał pośpiesznie. - Czy to coś poważnego? – na jej twarzy zagościł smutek.
 - Tak… To jest bardzo poważne – Kate podniosła się i usiadła na łóżku.
 - Och… - westchnął Castle i spuścił głowę.
 - I oboje jesteśmy skazani na to do końca życia – uśmiechnęła się szeroko. – Rick, jestem w ciąży – pisarz podniósł na nią wzrok i przyglądał się jej zdezorientowany i wystraszony.
 - Czy możesz powtórzyć? – zapytał.
 - Oj głuptasie, zostaniesz tatą – na jego twarzy najpierw pojawiło się zaskoczenia, a później ogromny, szczery uśmiech. Podniósł się i mocno ją przytulił, po czym wziął jej twarz w swoje dłonie i namiętnie pocałował. Gdy się od siebie oderwali by złapać oddechy, pisarz patrząc głęboko w zielone oczy Beckett, szepnął.
 - Dziękuję - po czym znów przyłożył swoje usta do jej.

 ***
 Wyszli ze szpitala z szerokimi uśmiechami trzymając się za ręce. Nim wsiedli do samochodu Castle zatrzymał się i spojrzał na Kate.
 - Kochanie… Może jeśli dziś nie czujesz się najlepiej przełożymy ślub…? – detektyw szybko mu przerwała.
 - Nie ma mowy! Czuję się już dużo lepiej! Och… Ale to może ty chcesz zwiać, co? – spojrzała na niego z podejrzliwym uśmiechem.
 - I zostawić taką laskę? Musiałbym być głupi – kąciki jego ust powędrowały jeszcze wyżej. Spojrzał na jej brzuch i przyłożył do niego swoją ciepłą dłoń, po czym szepną. – Wiesz, bobasku? Twoja mama to najseksowniejsza kobieta na świecie.
 - Nie podlizuj się. A ty – położyła swoją rękę na jego – nie słuchaj tego kłamczucha.
 - Ja - kłamczuch? A kto mnie niedawno wystraszył na śmierć mówiąc, że jest bardzo poważnie chory? – zmarszczył brwi.
 - To był tylko żart…
 - Który o mało nie doprowadził mnie do zawału!
 - Przepraszam – przygryzła wargę, patrząc mu głęboko w oczy.
 - Wybaczam… A teraz chodź, jedziemy… Bo spóźnimy się na nasz własny ślub – pociągnął ją w stronę samochodu i otworzył jej drzwi.
 - Rick?
 - Tak?
 - Kocham cię.
 - Wiem, Kate, wiem. Ja ciebie też – pocałował ją w czoło, po czym „zapakował” do samochodu i oboje odjechali spiesząc się na ślub.

 ***
 Po kilku miesiącach Rick i Kate zostali rodzicami pięknego synka, któremu dali na imię Damon*.

 *Belvatore - Kate Beckett & Damon Salvatore

niedziela, 16 września 2012

wtorek, 12 czerwca 2012

Jedna miłość...

Nie pytajcie co to jest bo odpowiedzi nie znam. Ale nie mogłam się powstrzymać i powstało :DDD :O
Oceniajcie sami.

Jedna miłość...
Jedna miłość, która dwa serca złączyła.
Jedna miłość, która jedną dusze stworzyła.
Jedna miłość, a jakże magiczna.
Jedna miłość, piękna i bezgraniczna.
Jedna miłość, szalona i wytrwała.
Jedna miłość, a jakże wspaniała.

piątek, 13 kwietnia 2012

Nadzieja, że kiedyś jeszcze... [D]

Niczego już niema.
Ty zniknęłaś a razem z tobą wszystko co miałem.
Pragnienia, plany, marzenia, moja dusza…
Lecz gdy zamykam oczy, widzę ciebie.
Twoją roześmianą twarz, twój piękny uśmiech.
A jedyne co mi pozostało, to miłość do ciebie…
I nadzieja. Tak - nadzieja, że kiedyś jeszcze będziemy razem.

środa, 28 marca 2012

You love him!

You love him!
- Kochasz go – powiedziała Lanie.
- Nie, wcale nie – oburzyła się Kate. – Po prostu, gdy jest obok serce mi przyśpiesza… - na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech na myśl o Rick’u. - Na skórze pojawia mi się gęsia skórka. W brzuchu czuję takie dziwne coś… Zawsze, nawet w najgorszym czasie jest przy mnie. Potrafi mnie rozśmieszyć do łez… - Jest taki kochamy… - nagle się otrząsnęła nie wierząc sama w to co powiedziała. Pomyślała chwilę i dodała. – No dobra może i go kocham.

Do something before you lose him forever...


Do something before you lose him forever...
- Hej, kochana – powiedziała Lanie, stając w drzwiach Kate. – Gotowa na babski wieczór? – zapytała pokazując jej butelkę wina.
- Cześć, wchodź – zaprosiła przyjaciółkę do środka.
Chwilkę posiedziały, pogadały o pracy, lecz później ustaliły, że tego wieczoru nie będą rozmawiały o sprawach zawodowych, tylko o przyjemnych rzeczach.
- A co z Rick’iem – wypaliła po chwili milczenia Lanie.
- Jak to co z Rick’iem? – zdziwiła się siedząca na przeciw kobieta.
- Do jasnej cholery! Dziewczyno, obudź się. Ten facet cię kocha. Jak myślisz, ile czasu minie zanim odejdzie? - detektyw patrzyła na nią jak zbity szczeniak nic nie mówiąc. - On może mieć każdą - jest przystojny, bogaty, znany, a kocha właśnie ciebie i to ciebie wybrał! Jak długo chcesz go zwodzić? Zachowujesz się jak osoba, która udaje, że rzuca piłeczkę psu, a tak naprawdę tego nie robi. Pies się w końcu znudzi tą zabawą i odejdzie. Tak samo będzie z Castle'em. Dajesz mu nadzieję, a potem co?
Beckett postanowiła się jakoś bronić.
- Mówisz o mnie, a ty... - nie skończyła.
- O nie, kochana, nie wymigasz się tak łatwo zmianą tematu na mnie i Javier'a. Ale dobrze, jak chcesz, w końcu to twoje życie - wstała z kanapy. - Lecz jeśli nie chcesz zostać na zawsze sama - bo uwierz, już nigdy nikogo nie pokochasz tak jak jego - to zrób krok w jego stronę. Bo naprawdę nie chcę ci kiedyś powiedzieć "A nie mówiłam?"- spojrzała na nią z lekkim uśmiechem, wiedziała, że mocno ją potraktowała, ale inaczej nic by do niej nie dotarło.
- Przemyśl to, Kate. Ja już idę, pa. - Doktor Paris wyszła zostawiając kobietę z masą myśli, pytań i obaw.
"Ona ma rację... Co ja robię? Przecież on prędzej czy później odejdzie... A ja zostanę sama... A przecież go kocham..." - pomyślała

Pierwszy raz sama przed sobą przyznała się, że go kocha.
"Muszę coś zrobić..."
Chwyciła telefon wybierając pierwszy numer na liście. Rick wyczuł, że jest zdenerwowana, więc przyjechał jak najszybciej.
- Kate, co się stało. Przez telefon było słychać, że jesteś zdenerwowana - powiedział wystraszony.
- Ja... po prostu chciałam ci powiedzieć... To nie jest takie proste - odpowiedział trzęsącym się głosem.
- Spokojnie - podszedł do niej i wziął za rękę, by się uspokoiła. Pod wpływem jego dotyku na skórze pojawiła się jej gęsia skórka. Teraz jeszcze trudniej było jej mówić. Stał tak blisko. Nie mogła nic powiedzieć, więc zbliżyła swoje usta do jego. Najpierw lekko musnęła wargi mężczyzny, później oboje chcieli więcej. Ich pocałunki były coraz namiętniejsze. Po kilku chwilach oderwali się od siebie. Ich oddech były przyśpieszone, a serca szalały.
- Co chciałaś mi powiedzieć - uśmiechną się szeroko.
- Że cię kocham - zarumieniła się i odwróciła wzrok, by nie patrzeć na niego, a jej ręce wciąż obejmowały jego szyję. Dotkną jej podbródka i zmusił, by spojrzała mu w oczy, po czym rzekł:
- Wiem, Kate, wiem - przytulił ją jak najmocniej, nie chcąc jej już nigdy wypuszczać ze swych objęć, i dodał szeptem wprost do jej ucha. - Ja ciebie też.